środa, 21 grudnia 2011

Najdłuższa noc w roku - zapowiedź

To ta noc, tonight.
Rano  na Oporowie przywitamy słońca powstanie znad ciemnego horyzontu. Ja i M.
A w noc kolejną, biegnącą już ku następnemu przesileniu pojawimy się jak zawsze na szczycie oddać temu bogu hołd strudzony.

Ten trud dedykujemy Marcinowi M., który obecnie na wygnaniu, emigracji stanowi siłę holenderskiej gospodarki.

poniedziałek, 26 września 2011

Dookoła Kępy Mieszczańskiej

 Jeszcze podczas gorącego lata kpwpw spenetrowało linię brzegową jednej z wrocławskich wysp: Kępy Mieszczańskiej.


Kępę Mieszczańską śmiało można nazwać naszą małą wrocławską zieloną wyspą. Brzeg zaludniają wędkarze. Z rozmów dowiedzieliśmy się ciekawostki: wielu z nich przybyło na ten skrawek dziczy na noc! Rozbiwszy namiot, przy ognisku, zamierzali raczyć się napojami wyskokowymi i podbierać Odrze jej skarby w postaci ryb.


Portowe dźwigi... Niegdyś pewnie pracowały dzień i noc, dziś smętnie sterczą w bezruchu. Żegluga rzeczna na Odrze umarła.






A to dopiero fenomen. Wędrując natrafiliśmy na podziurawiony dom. Jakby przewiercony przez korniki.
Wyglądało to zupełnie jakby został ostrzelany. Jednak czy 60 lat po wojnie wciąż mogły ostać się ślady walki o Festung Breslau?


W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie zagadnęliśmy panów, stołujących się w ogródku, przy rzekomo ostrzelanej kamienicy.
- Panowie, czy to są dziury po kulach?
- Tak - odpowiedział jeden.
- Jak to? Nie remontowali tej kamienicy od wojny?
- Nic tu nie remontowali - odpowiedział, jakby z dumą, że jego kamienica zalicza się do tych, które w niezmienionej postaci przetrwały sowiecką okupację i pierwsze dwudziestolecie III RP.



 Kępa Mieszczańska - mała wrocławska Zielona Wyspa. Miejsce wypoczynku...

piątek, 19 sierpnia 2011

Poczwara z Rędzina

 Jest wiele dróg, które wiodą przez życie. Niektóre z nich prowadzą przez Wrocław. Te oto ścieżki są mieszkaniem dla piechurów z kpwpw...


Jako że śp. Rafał Tumski w powieści "Zdoła" ujawnił wiele tajemnic, do tej pory wiadomych władzom miasta i nielicznym wtajemniczonym spoza "układu", nie widzimy nic zdrożnego w zdradzeniu jeszcze kilku sekretów Wrocławia. Jednym z nich jest poczwara z Rędzina


Nie, nie, nie... Istota na zdjęciu powyżej, to nie poczwara. To jeden z nas. Była piąta rano.


Nie dajcie się zwieść pozornemu spokojowi Rędzina. Tutaj, pod rowami ze szczynami, ma swoje leże glizdowate monstrum. Chodzą słuchy, że długie jest na kilkanaście metrów, choć są i tacy, co mówią, że ma tych metrów ze dwadzieścia albo i pod trzydzieści.


Taki stwór musi pozostawić po sobie ślady. I pozostawił...


Gdzie jest kobieta, która nosiła tego buta?


Gdzie zające, które posadziły te bobki?


Zobaczyliśmy mężczyznę. Dopijał za drzewami drinka po sobotniej nocy. Ruszyliśmy w jego stronę, zniknął nam na chwilę z oczu zasłonięty krzakiem, a potem już go nie było... rozpłynął się w powietrzu. Została butelka i świeża plama na ziemi.


 Oni wszyscy zniknęli w mulistej wodzie rędzińskich kanałów.


Gdyby kaczki umiały mówić...


A na koniec kilka zdjęć nowego mostu i autostrady:





A na zupełny koniec Wrocław, a jakby wieś to była:

środa, 10 sierpnia 2011

burdello

W poniedziałek 08.08.2011 podjęliśmy się dalszej eksploracji brzegu Odry. Poniżej trasa wycieczki.


 Dzielnie penetrując zaułki i zakamarki, natrafiliśmy na przybytek rozkoszy o niewinnej nazwie Angel. Mrygający neonik "otwarte" z daleka przywodził na myśl raczej kiosk, ale czerwone zasłonki w oknach zdradziły prawdziwą funkcję obiektu. Nie pisałbym o tym odkryciu, gdyby nie zastanawiająca lokalizacja Angele. Klub usytuowany jest w sąsiedztwie ZDiUM, zakładów produkcyjnych, ogólnie w industrialnej okolicy, ukryty za Tesco przy ul. Długiej. W miejscu niedostępnym dla przypadkowego erotomana. Toteż musi być to miejsce dla prawdziwych koneserów, którzy wiedzą, czego szukają. Warto zatem tę nazwę zapamiętać (w razie nagłej potrzeby).


Na zdjęciu powyżej kolega Bols częstuje słonecznikiem wyłaniającego się z ciemności aliena: brak odnóży i jajowata głowa sugerują, że to przybysz z Syriusza. Poniżej zdjęcie nadesłane przez kapewupewudzistę na emigracji. Musi za nami bardzo tęsknić.

czwartek, 5 maja 2011

Pożegnanie Rafała T.

Z wielkim wzruszeniem i pewną dozą samozadowolenia przywitaliśmy „Zdołę” Rafała Tumskiego. Kto przestąpił w ostatnich latach próg dolnośląskiej stolicy, ten wie, że coś jest na rzeczy. Wrocław wszedł w nową erę. Przepoczwarza się podskórnie i transformuje. Rafał to czuł, czuł całym sobą. To, co przeżywał, przelewał na papier. My, którzy nieraz dzieliliśmy z nim drogę, wiemy, że w tych zapiskach zawarł więcej, niż widać z wierzchu. Między wierszami ukryte są wskazówki, mapa opisująca szlak przez Wrocław. Rafał odszedł niespodziewanie, znikł tak nagle, jak się pojawił. Co stało się z nim naprawdę? Jaki właściwie spotkał go los? Nie sposób rozstrzygnąć inaczej, niż idąc w ślad za nim.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Piesza wycieczka przez śnieg i moczary


Wycieczkę zaczęliśmy tam, gdzie skończyliśmy poprzednią - na Górce Szczepińskiej, blisko centrum Wrocławia, a jednak na śnieżnym pustkowiu...


Obrawszy kierunek na północ doszliśmy do ujścia śmierdzącego strumyka, ślizgającego się wśród moczarów. W kawałkach spływających rzeczką Bols rozpoznał kupę, ja zaś wykazałem co do tego sceptycyzm, więc ruszyliśmy w górę nurtu, aby rozwikłać zagwozdkę.


I tak oto dotarliśmy do oczyszczalni ścieków.


A zaraz potem natrafiliśmy na wartki strumień szczochów i gówna. Widać, taki już nasz zasrany los, że w którą stronę Wrocławia byśmy się nie udali, zawsze trafimy na kupska.


Wydostaliśmy się z trujących oparów. Chwilka relaksu nad Odrą. Widok na zabudowania MPWiK wieńczące cypel Portu Miejskiego.



Port Miejski. Kontenery firmy Złomrex. Wygląda to trochę tak, jakby Złomrex był ostatnią firmą, która skorzysta z portu: zapakują wszystko, co ma złomiarską wartość do kontenerków i spławią je w dół rzeki...




Szlag trafia człowieka, kiedy widzi, ile przestrzeni pod dachem się marnuje.


I jeszcze jeden zakaz do kolekcji tych, które kpwpw postanowiło bezkarnie złamać.

środa, 2 lutego 2011

Silosy nad Odrą

Jadąc przez most Millenijny łatwo zauważyć silosy wznoszące się na nabrzeżu Odry. Sterczą wśród stert gruzu, placków betonu i chwastów. Przemierzając pewnego dnia most, zatrzymaliśmy się, aby przyjrzeć się z bliska tym zabytkom dawno zapomnianej epoki.


Basen o regularnych kształtach to pozostałość XIX-wiecznego Portu Popowice. Swego czasu był to tętniący życiem obiekt, skomunikowany z transportem kolejowym. Dziś to opustoszałe ruiny.


Napisy na silosach zdradzają ich przeznaczenie - "wapno" i "cement".



Porzucone zabudowania stały się przytuliskiem dla bezdomnych. I tu nasuwa się pytanie. Dlaczego w jamach bezdomnych zawsze jest nasrane? Widzieliśmy wiele podobnych miejscówek i zawsze szpeci je ewidentnie ludzki kakosz. Czy to bezdomni, zbliżywszy swój byt do egzystencji zwierząt, walą kupę, gdzie popadnie? Czy może okoliczni mieszkańcy, chcąc utrapić im jeszcze bardziej ich i tak zasrany żywot, brudzą bezdomnym legowiska?


Ruiny portu staną się źródłem doraźnego zysku - wkrótce zostanie wzniesiony na nich maszt nadawczy telefonii komórkowej.


A tędy dostaniemy się do środka, kiedy przyjdzie ocieplenie. Po piorunochronie i przez wybite okienko.





Mapa naszego wyczynu:



piątek, 28 stycznia 2011

Ślęża 2010

Któryż to raz dzielny oddział kpwpw w najdłuższą noc w roku zdobył Ślężę? Odbywaliśmy tę wyprawę wielokrotnie, więc w tym roku był to dla nas ledwie spacerek.

Na wstępie skonsumowaliśmy wszystkie zapasy, coby uczynić plecaki lżejszymi.


Na szczycie zameldowaliśmy się jakąś godzinę później.

I potem droga powrotna. W sumie - jakieś trzy godziny, z kilkoma przerwami na kawę i dłuższym postojem na górze.

Nogawki zmoknięte po kolana. Ślęża 2010 była zasypana śniegiem.