piątek, 30 maja 2008

Któryś raz z rzędu kpwpw rozpoczął wyprawę z pl. Kromera. Naszym celem była promenada łącząca Książe Wielkie z Mokrym Dworem. Jakieś 15 km do przejścia.

Widok z Kładki Burzowej na Mosty Warszawskie.


Kładka Burzowa we własnej osobie.



Bawiące się dzieci.



Ruiny altanek. Dziesięć lat z hakiem upłynęło odkąd wielka fala zabrała ze sobą dachy tych budyneczków, a przekonanie, że wielkie kataklizmy nie dotyczą Wrocławia odpłynęło w siną dal. Ruiny wciąż straszą.



Mini wysypisko śmieci. Cały brzeg Odry od ul. Jaracza aż do Mostu Szczytnickiego pokryty jest papierami i butelkami po piwie. To daleko posunięta krótkowzroczność, żeby zanieczyszczać miejsce, gdzie urządza się pikniki. Butelki i reklamówki to nie cukier: deszcz ich nie rozpuści, pozostaną do następnej wizyty.



Lokalny trybalizm: dwóch beztroskich koczowników rozbiło przejściowy obóz pod murami cmentarza przy ul. Bujwida. Bliskość śmierci nie odebrała im humorów: z radością i nadzieją na lepsze jutro pozdrawiali spacerowiczów pijąc za zdrowie całego świata. Za dnia lekkoduchy,
a w nocy? Cmentarne hieny?



„Polacy potrafią natychmiast zapełnić każdą pustą przestrzeń” – pan ogon.



Wielcy budowniczowie naszych czasów.



Kamienica przy Odrze. Chora na starczą łuszczycę.



kpwpw: skład podstawowy (prawie, bo bez Farby)



Mury Babilonu.



Nieszczelne.



Czerwone dachy Politechniki widziane z Kładki Zwierzynieckiej.



Fontanna przed budynkami PAN.



Budynek PAN. To tutaj jest tworzona wielka nauka. A potem ulatuje wietrznikami i niknie w atmosferze.



Las Rakowiecki rozpoczyna najbardziej niezwykły rejon Wrocławia: pięć minut drogi samochodem od ścisłego centrum rozciągają się dzikie, zielone tereny. Czy ktoś widział kiedy oferty sprzedaży domu z tej okolicy?



Kładka Siedlecka.




Ta wieś to Wrocław.




Nowo odrestaurowany pałac przy ul. Bierdzańskiej. Jego przeznaczenie wciąż jest nieznane, czyżby miał służyć zborom sekty zrzeszającej elity Wrocławia? kpwpw sądzi, że kozioł na zdjęciu, to kozioł ofiarny (:



W oknie pałacu szata niewiadomoego przeznaczenia.
Witek: "To ornat księdza."
Pan ogon: "To masońskie wdzianko."
Maciek: "To ręcznik."

Między Odrą a ul. Opolską.







Powrót z rajskich ogrodów w miejskie mury. Tu też znajduje swoje ujście miłość.





1.

17.

18.




środa, 28 maja 2008

Wyruszyliśmy rok temu. Pierwsza wyprawa pod szyldem kpwpw była spontaniczna, podparta wewnętrznym parciem z mózgu na nogi, niepohamowaną potrzebą, aby gęstą atmosferę powietrza ściśniętego dachem zastąpić swobodą wolnego krążenia cząsteczek na świeżym powietrzu. Poszliśmy watahą wzdłuż wału okalającego Biskupin i tak się zaczęło. Tak zostało.

Dokąd idziemy? Idziemy w poszukiwaniu księcia Wracisława, założyciela stolicy Dolnego Śląska, duszy Wrocławia. Podeszwami poznajemy własne miasto, które pomimo pięćdziesięcioletniego oswajania jest dla swoich mieszkańców wciąż jeszcze bytem obcym, nie do końca wziętym w posiadanie. Miastem pełnym zagadek i ruin zamieszkujących je wcześniej cywilizacji. Chcemy zrozumieć, chcemy poznać wszystkie tajemnice, zajrzeć pod każdy kamień i zapamiętać każdy ślad. Jesteśmy czerwonymi krwinkami w arteriach i żyłkach miasta. Miasto jest naszym domem. Miasto jest naszym żywiołem, w który wnikamy w każdą pierwszą niedzielę miesiąca pokonując dystans 10 – 15 km przez ulice, zaułki, chaszcze i mosty.

Jakie mamy zasady? Zasady dobrego wychowania.

Czy można się do nas przyłączyć? Proszę bardzo. Wystarczy mail na adres kpwpw@wp.pl. W treści napisz, co cię do nas sprowadza.

klub pieszych wycieczek po wrocławiu