niedziela, 14 września 2008

nareszcie sprawozdanie z sierpniowej wycieczki. obeszliśmy wzdłuż linii brzegowej Wyspę Opatowicką, tam gdzie nie tarasowały przejścia kolczaste krzewy albo dwumetrowe pokrzywy.
przyznam, że rzeczywista wyspa okazała się znacznie większa od tej, którą dotychczas nosiłem w wyobraźni, pomimo tego, że kilkakrotnie miałem przyjemność świętować na niej hucznie i przy ognisku otwarcie sezonu imprez plenerowych.

zdecydowanie najciekawszym odkryciem owego popołudnia był betonowy, pięcioramienny bunkier, w kształcie przypominający centralę amerykańskiego militaryzmu - pentagon. Jednakowoż jego wnętrze kryło zgoła odmienną zawartość. śmiem twierdzić, że znaleźliśmy miejsce jakiegoś pogańskiego kultu opartego na dawnych aryjskich tradycjach wprowadzania się w kapłańską ekstazę za pomocą napojów halucynogennych. Być może z domieszką jakichś napływowych, zgaduję, że indiańskich, rytuałów odurzania się dymem narkotycznych roślin.



czyżby sensacja? naścienne malowidła na Wyspie Opatowickiej do złudzenia przypominają przedceltyckie rysunki z irlandzkiego newgrange!

sztuka współczesna. nielegalna galeria pieczęci pod przejściem jazu opatowickiego




jaz od spodu. pozdrowienia dla jego dwóch podwodnych mieszkańców.

Brak komentarzy: