Piechur: Chodzę już z
wami kilka miesięcy, przyjacielu, i nadal nie mogę pojąć, jaką
metodą obieracie ścieżki, którymi przecinacie Wrocław.
Krzysztof Różnicki: Nie
ma w tym żadnej tajemnicy.
P: Wyjaw mi to zatem.
KR: Idziemy tam, gdzie
poniosą nas nogi.
P: Myślałem, że ty
jesteś przewodnikiem.
KR: Nasz klub nie ma
przewodników. Każdy idzie sam, chociaż wspólną przemierzamy
drogę. A jeśli jest
jakiś cel przed nami, to tylko ten, żeby od chodzenia łydki mieć
mocniejsze i większe rozeznanie we Wrocławiu.
P: Czy dlatego zachodzimy
w zaułki ciemne i odludne? Żeby poznać nieznane? Przyznam, bo nie
będzie mi to chyba ujmą, że lękam się łazić w miejsca
niebezpieczne.
KR: Lęk jest naszym
zajadłym nieprzyjacielem, choć jest jeszcze jeden, większy.
Niewiara, że ten czy inny szlak nie tobie jest pisany, choć
serce tam ciągnie. Piętrzysz wtedy wymówki, że ciemno, że masz buty
nieodpowiednie lub żeś za słaby. Zdradzę ci, bracie, wielką naukę
klubu, że droga ta jest właśnie dla ciebie i
nią idąc, dojdziesz do dobrego końca swej podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz