Zamknięty w ramionach ulic Traugutta, Kościuszki, Pułaskiego leży tak zwany Trójkąt Bermudzki: strefa Wrocławia, w której ludzie znikają bez wieści. Kpwpw postanowił eksplorować ten obszar, nasza ciekawość nie zna granic.
Ulicą Traugutta weszliśmy w pochodzącą z XIX/XX wieku zabudowę. Wraz z zagłębianiem się w rynnę kamienic potęgowało się w nas klaustrofobiczne wrażenie zamknięcia w kamiennej skrzyni. Od dołu bruk i asfalt, po obu stronach zdewastowane budynki z odłażącym płatami tynkiem. Gdzieniegdzie powybijane szyby najwyraźniej opuszczonych mieszkań przydawały nastroju nie tyle grozy, co zapomnienia.
Weszliśmy przez najbliższą bramę. Remont; znak, że od strony centrum napiera nieubłaganie moc biznesu, dla którego obszerne kamienice i teren w samym środku Wrocławia to zbyt łakomy kąsek, żeby zostawić go w spokoju.
Pomyślałem sobie, że biznes poczeka: jak sęp, który czatuje nad oddającą ducha ofiarą, tak mamona zastygła nad Trójkątem, aż ten zniszczeje i jego mieszkańców będzie można przesiedlić, aby odremontować co się da, a resztę wyburzyć, zaś po uprzątnięciu gruzów wznieść luksusowe apartamenty. Jak widać obrzeża Trójkąta już dojrzały do tego, bo mamona zaczyna je podgryzać i trawić na swoją modłę.
Cały Wrocław, a także niebo, spoglądają na te niszczejące, porzucone przez włodarzy miasta domy.
Tunele pomiędzy szpalerami kamienic był po prostu smutne. Tak, smutne. Jeszcze sto lat temu pewnie była to dzielnica zamożna, ale dzisiaj tylko nieprzyjazna: surowa i sucha, bo ulic nie odświeża żadne drzewo, ani krzak. W takich miejscach nie potrafię myśleć o niczym innym jak o dzieciach, które codziennie zmagają się z kontrastem własnego otoczenia i bajkowych obrazów serwowanych w telewizyjnych reklamach.
i kiedy tak przechadzaliśmy się ciemnymi ulicami powoli zaczęło do mnie przemawiać piękno tego zakątka świata.
piękno, podobnie jak ozdoby kamienic, ukryte, zlewające się z brudem i zniszczeniem
odkryło się przed nami, gdy weszliśmy na podwórka Trójkąta Bermudzkiego. Było schowane w ludziach nie ze swej winy skazanych na ubóstwo, w śmiechu dzieciaków odmieniającym to nieprzychylne miejsce. Gdy wdaliśmy się w pogawędkę z miejscowymi chłopakami z ławki, którzy naśladując gangsterów z wiadomość, albo starszych kolegów, na widok aparatów schowali twarze w kapturach, wtedy poczułem, że na przekór finansowym drapieżcom, którzy najchętniej wybudowaliby tu wieżowce, a mieszkańców Trójkąta zamienili w niewolników pracujących przy budowie, na przekór ich zakusom na Trójkącie wciąż żyje ludzka wspólnota.
Pamiętam to pytanie: „skąd jesteście”. Odpowiedzieliśmy, że z Wrocławia, ale nie takiej odpowiedzi spodziewał się pytający. Bo było to tak nie na miejscu, jakby powiedzieć, że jest się z Ziemi.
Na podwórku dzieci bawiły się na nowym placu zabaw i obiektach sportowych. To wspaniałe, że miasto zrobiło dla nich przynajmniej tyle. Stał tutaj także inny budynek: z krzyżem. Kościół baptystów.
kto inny jeszcze zszedł do ludzi na Trójkącie? Policja. Miasto lubi iść na łatwiznę: zamiast wyciągnąć dłoń do najbardziej osamotnionych mieszkańców, szachuje ich gończymi psami.
Odsłaniał się przed nami przepych kamienic, który musiał znamionować tę część Wrocławia, nim dostała się w proletariackie ręce władz PRL.
i jeszcze jedna instytucja zapuściła swoje czułki na Trójkąt (:
przecinając ul. Kościuszki i kierując się dalej na południe trafi się do zupełnie innej krainy. Kontrastującej z Trójkątem wszystkim oprócz zaniedbania i atmosfery porzucenia. Oto kładka przechodząca ponad wrocławskimi włościami PKP.
w ścisłym centrum dolnośląskiej stolicy znajduje się dawny towarowy dworzec. Od lat niedziałający: jednoznaczny dowód na niegospodarność Państwowych Kolei. Kiedy spojrzeć na mapę miasta widać, że jest to obszar ogromny, na którym mogłoby powstać osiedle równe co do swej wielkości Trójkątowi.
Ale jakoś nikomu nie zależy, żeby zagospodarować je w jakikolwiek sposób. Leży ugorem, jakby dopiero co przeżyło bombardowanie.
Szyn kolejowych sukcesywnie ubywa. Te, które pozostały pewnie wkrótce staną się łupem poszukiwaczy surowców wtórnych.
tak jak pokrywa zamykająca ten właz do kanałów.
kiedy mijaliśmy Trójkąt w drodze powrotnej, osiedle przypomniało o swojej niechlubnej sławie.
1 komentarz:
Opowieść z zadumą.
germinal
Prześlij komentarz