Któryś raz z rzędu kpwpw rozpoczął wyprawę z pl. Kromera. Naszym celem była promenada łącząca Książe Wielkie z Mokrym Dworem. Jakieś 15 km do przejścia.
Ruiny altanek. Dziesięć lat z hakiem upłynęło odkąd wielka fala zabrała ze sobą dachy tych budyneczków, a przekonanie, że wielkie kataklizmy nie dotyczą Wrocławia odpłynęło w siną dal. Ruiny wciąż straszą.
Mini wysypisko śmieci. Cały brzeg Odry od ul. Jaracza aż do Mostu Szczytnickiego pokryty jest papierami i butelkami po piwie. To daleko posunięta krótkowzroczność, żeby zanieczyszczać miejsce, gdzie urządza się pikniki. Butelki i reklamówki to nie cukier: deszcz ich nie rozpuści, pozostaną do następnej wizyty.
Lokalny trybalizm: dwóch beztroskich koczowników rozbiło przejściowy obóz pod murami cmentarza przy ul. Bujwida. Bliskość śmierci nie odebrała im humorów: z radością i nadzieją na lepsze jutro pozdrawiali spacerowiczów pijąc za zdrowie całego świata. Za dnia lekkoduchy,
a w nocy? Cmentarne hieny?
a w nocy? Cmentarne hieny?
Budynek PAN. To tutaj jest tworzona wielka nauka. A potem ulatuje wietrznikami i niknie w atmosferze.
Las Rakowiecki rozpoczyna najbardziej niezwykły rejon Wrocławia: pięć minut drogi samochodem od ścisłego centrum rozciągają się dzikie, zielone tereny. Czy ktoś widział kiedy oferty sprzedaży domu z tej okolicy?
Nowo odrestaurowany pałac przy ul. Bierdzańskiej. Jego przeznaczenie wciąż jest nieznane, czyżby miał służyć zborom sekty zrzeszającej elity Wrocławia? kpwpw sądzi, że kozioł na zdjęciu, to kozioł ofiarny (:
W oknie pałacu szata niewiadomoego przeznaczenia.
Witek: "To ornat księdza."
Pan ogon: "To masońskie wdzianko."
Maciek: "To ręcznik."
Witek: "To ornat księdza."
Pan ogon: "To masońskie wdzianko."
Maciek: "To ręcznik."
1.
17.
18.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz